To moja mała "guilty pleasure" - haule zakupowe, które lubię oglądać na innych blogach albo kanałach youtube, postanowiłam więc od czasu do czasu wrzucać tu i takie posty. To w magiczny sposób podwaja radość z kilku nowych drobiazgów (i nieco osłabia wyrzuty sumienia ;).
Wracając od lekarza udało mi się ekspresowo przegalopować przez kilka sklepów i upolować, oprócz mało romantycznych chusteczek do dziecięcej pupki itp., takie oto bardzo zimowe skarby.
Mój szkrab niedługo osiągnie bardzo poważny wiek sześciu miesięcy więc szykujemy się do kolejnych zmian w asortymencie technicznej obsługi bobaska, w tym smoczkach. Od początku upodobała sobie te od firmy Lovi, a kiedy w oko wpadły mi zimowe modele wybór był oczywisty.
Dla mamusi natomiast dwa produkty ratunkowe:
1) ukochany krem do rąk (a testowałam już całkiem sporo i jakoś wracam ciągle do tego), które cierpią okrutnie na mrozie i w domowym ogrzewaniu (w tym roku to jakiś nadzwyczajny dramat)
2) olejek do włosów - po tym jak opanowałam szalone wypadanie włosów (mój fryzjer pocieszał ze to tak 3-6miesiecy po poprodzie to częsty przypadek) zabieram się za poprawę ich kondycji w bardziej naturalny sposób, Vatiki nie trzeba przedstawiać ale dopiero teraz wpadła w moje ręce, zobaczymy jak się sprawi
... i mała mamusi rozpusta - lakier Essie 61 Russian Roulette - nie wiem co się ze mną dzieje tej zimy, nigdy nie miałam i nie używałam czerwonych lakierów (czerwony to nie mój kolor) ale ten chodził za mną już od miesiąca - będzie w sam raz na świąteczne i zimowe dni, lakiery Essie to moi ulubieńcy, chociaż są lepsze i gorsze kolory (pod względem rozprowadzania i trwałości) - ten jest po prostu bajeczny
Do umilenia sobie domowych wieczorów kupiłam kominek i woski zapachowe Yankee Candle - bez obaw, będę bardzo uważać z ich sporadycznym stosowaniem żeby bąblowi nie przeszkadzały zapachy ale przydadzą się z pewnością przy gorącej kąpieli albo wieczorze przy kominku.Zapachy to cudowny zimowy cynamon, orzeźwiająca mandarynka z żurawiną i mój nr 1, "beach fire" - zapach bardzo męski, zmysłowy, coś niesamowitego!
I "last but not least" dosłownie wpadłam na ułamek sekundy do Media Markt i do ich koszyczków z przecenionymi filmami a tam takie cuda w cenie 6,99. Jestem ciężkim przypadkiem silnie uzależnionego kinomaniaka i to z gatunku tych, którzy lubią namacalne materialne filmy na swoich półkach (to samo dotyczy płyt z muzyka czy książek) więc to była pokusa nie do odparcia.